poniedziałek, 29 października 2007

Tom Riddle wkracza do akcji... :)

Tom Riddle z niechęcią otworzył oczy
-O nie, trzeba wstać- mruknął cicho do siebie i przetarł zaspane oczy.
- Dlaczego ja muszę być Prefektem?-była to udawana złość, ponieważ Tom kochał nim być . Mógł wtedy znęcać się nad szlamami, włóczyć się do późna po szkole a przede wszystkim miał specjalne względy u nauczycieli. Nie u wszystkich wprawdziebo np. taki Dumbledore zawsze we wszystkim szuka jego winy. Riddle myślał o nim jako o ,,krzywonosym miłośniku szlam i mugoli''.Jednak mimo niemalże jawnej niechęci profesora transmutacji nauczyciele lubili Toma, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Powoli wstał z łóżka. Rozejrzał się. No tak, wszyscy jeszcze chrapią. ,,Głupi to zawsze mają szczęście''-pomyślał. Jako Prefekt miałobowiązek wstawać wcześniej i sprawdzać czy wszystko w porządku w jego domu.
Był 2 września i właśnie rozpoczął się rok szkolny, a Tom wiedział że nie będzie on rokiem straconym...

Annabelle wreszcie zdecydowała się wstać. Melinda grzebała już zawzięcie w swoim kufrze. Lucretii i jej "dam dworu", w postaci Caroline i Amandy jużnie było.
-Czego tak szukasz Mel?-zapytała Annabelle
-Książki-odparła lakonicznie i powróciła do wertowania swoich rzeczy.
-Książki?! Nie żartuj! Ty i książki,niesamowite...- niedowierzała Rudowłosa. Melinda nic na to nie odpowiedziała.
-A co to za książka? ,,Jak oczarować chłopaka w 2 minuty''?-śmiała się Ann.
-Ha, ha, ha, ale śmieszne. Boki zrywać-nadąsała się Mel.
-O rany, na żartach się nie znasz?-Annabelle wiedziała, że Melinda ma obsesję na punkcie chłopców, a zwłaszcza jednego-Abraxasa Malfoya,który zdawał się jej nie zauważać.Melinda Parker była wysoką, czarnowłosą osóbką, nie była brzydka. Zakochana do szaleństwa w Malfoyu( ale to nie przeszkadzało jej umawiać sie z innymi).Często przez roztargnienie zapomina o wielu rzeczach. Kiedyś np. wstała w niedzielę rano, uparcie twierdząc, że jest poniedziałek:) Miała dosyć wyzwolonepoglądy na temat chłopców, o które często sprzeczała się z nieco bardziej konserwatywną Ann. Pochodziła, z rodziny czystej krwi i z lekką wyższościątraktowała tych niżej urodzonych. Nienawidziła także Lucretii Rosier. Ta flegmatyczna blondynka bardzo działała jej na nerwy...
-Melinda zaraz się spóźnimy!!!-panikowała Annabelle- Póżniej znajdziesz tę głupią książkę!
-Ale nie mogę... to bardzo ważne-jęczała Czarnowłosa.
-To ja wychodzę.
-Oj dobra, już idę-powiedziała z rezygnacją Mel i rzuciła tęskne spojrzenie na kufer.
W pokoju wspólnym nie zastały już prawie nikogo, ale jednak był tam ktoś kto sprawił, że serce Annabelle zaczęło żywiej bić...
-Cześć-powiedział im obojętnie Tom Riddle.
-Cześć-odpowiedziała Ann,potykając się o skraj swojej szaty. Nie zdążyła jednak upaść..
-Dzięki Tom.
-Nie ma za co- przez tą jedną cudowną chwilę ich spojrzenia się spotkały.
,,Och, jakie on ma cudowne oczy! Chyba rzuciłeś na mnie urok Tom..."-myślała Rudowłosa.
,,Nie jest taka zła"-przemknęło przez głowę Riddlowi.
-Ekhemm.... Czy ja wam w czymś nie przeszkadzam?-Melinda "delikatnie" przypomniała o swojej obecności-Przecież mówiłaś, że nie chcesz się spóźnić!
-Eeee no taaaak. Jeszcze raz dzięki Tom- jąkała się dziewczyna.
-Naprawde nie ma sprawy
-Ann! Idziesz wreszcie?!
-Tak, już-powiedziała Annabelle-Do zobaczenia na śniadaniu ,Tom-dodała i obie dziewczyny opuściły pokój wspólny.Riddle nie miał czasu odpowiedzieć,bo w tym momencie od strony jego dormitoium rozległ się okrzyk:
-Witamy pana Prefekta !
Był to Abraxas Malfoy,wysoki blondyn, o nieco zarozumiałym wyglądzie. Schodził z kamiennych schodków w towarzystwie Augustusa Rookwooda i Avrey'ego.
-Och, daruj sobie Malfoy.-powiedział Tom-Idziemy na śniadanie czy będziemy tu tak stać?
-Jasne,że idziemy...panie Prefekcie-Riddle posłał mu mordercze spojrzenie.
Malfoy już nic nie powiedział i wyszli. Przez całą drogę do Wielkiej Sali Tom myślał. ,,To musi być w jakiejś książce, nie możliwe żeby o tym nie napisali. Jesteś tak inteligentny, a nie potrafisz tego znaleźć!''
-Co jesteś taki milczący, Riddle- zapytał Malfoy
-Nie twój interes
-Oho nasz pan prefekt dziś nie w humorku?-drwił dalej blondyn
-Mówię ci, przymkinj się
-A co mi zrobisz rzucisz na mnie zaklęcie, ale się boję...
Tom nie mógł tego słuchać, Malfoy jakoś wyjątkowo go dzisiaj irytował. Wyciągnął różdżkę i już miał potraktować tego pyszałka zaklęciem,ale..
-Slytherin traci 10 punktów... przez ciebie- powiedział ze złośliwym uśmieszkiem- Teraz chyba się zamkniesz?
Malfoy nic na to nie odpowiedział, patrzył tylko na niego w osłupieniu. A Tom śmiał się w duchu. Jak on uwielbiał mieć władzę.Kochał rozkazywać innym,sprawiać by byli od niego zależni...

Tymczasem Annabelle wpatrywała się w swój nowy plan zajęć.
-Pierwsze są zaklęcia, z .... Gryfonami. Fajnie, spotkam się z Sarą!
Sara Davies była niewysoką Gryfonką, o gęstych,brązowych włosach. Pochodziła z rodziny mugoli. Annabelle poznała ją podczas swojej pierwszej podróży do Hogwartu. Niestety Sara trafiła do Gryfindoru, ale mimo to dziewczyny przyjaźniły się,spotykały w wakacje.
-Skończyłaś już- zapytała Melinda-Możemy iść?
-Tak, poczekaj tylko jeszcze to spakuje... Ok, możemy już iść
Po chwili obie dziewczyny spieszyły na zaklęcia. Nauczał ich nie wysoki staruszek, profesor Bentley. Był bardzo sympatyczny i trochę naiwny-zawsze najłatwiej było u niego ściągać...
-Ann! Tutaj!-Annabelle odwróciła się natychmiast i ujrzała Sarę biegnącą korytarzem.
-Zaczekam w klasie-mruknęła Melinda. Rudowłosa wiedziała, że Mel nie przepada za Sarą, ponieważ tamta pochodzi z mugolskiej rodziny.
-Hej Saro!-odkrzyknęła jej Annabelle.- Jak tam wakacje?
-Och, świetnie. Spójrz tylko na to- powiedziała i wskazała na swoją pierś.
-Zostałaś Prefektem?! To cudownie! Gratuluję!
-Ja też się cieszę, ale jestem też trochę zaskoczona.
-Dlaczego?
-Bo ty nie dostałaś odznaki.Słyszałam, że dostał ją ten nadęty goguś twój ukochany Tom Riddle...
-Tak to prawda, i nie mów tak o nim.
-Jak? Że jest twoim ukochanym czy nadętym gogusiem?-śmiała się Sara
-Wiesz doskonale o co mi chodzi...
-Ok, ok wejdźmy już do klasy, lekcja się zaraz zacznie.
Ann usiadła obok Melindy i rozejrzała się po klasie. Lucretia dyskutowała zawzięcie z Amandą i Caroline. Zapewne o jakiś nowych sposobach pozbycia się pryszczy,pomyślała Ruda i przeniosła wzrok na kogoś o wiele bardziej dla niej interesującego... Tom siedział zamyślony i wpatrywał się w okno. Ciekawe o czym myśli...

,,Przewertowałem już tyle książek i nic! Oczywiście nie spodziewałem się że to będzie napisane w pierwszej lepszej książce, ale mimo wszystko w księgach zakazanych powinni coś o tym wspomnieć... Po lekcjach jeszcze raz pójdę do biblioteki, może coś przeoczyłem."
-Tom Riddle!- z zamyślenia wyrwał go głos profesora sprawdzającego listę, nawet nie zauważył kiedy wszedł do klasy...
Lekcja zaklęć minęła dość szybko. Bentley co chwila przypominał im o sumach, a potem znów wracał do prowadzenia trochę nudnej lekcji, podczas której większość uczniów poprostu się wyłączyła. Podobnie upłynęły pozostałe lekcje, może z wyjątkiem transmutacji i eliksirów. Na transmutacji Dumbledore oszczędził im nudnego gadania i odrazu zabrał sie do realizowania tematu, tak samo Slughorn, na eliksirach z tym że ten pogawędził jeszcze troche ze swoimi pupilkami.

Annabelle i Melinda wracały już do swojego domu kiedy spostrzegły Toma Riddla pędzącego na górę.
-Ciekawe gdzie idzie- odezwała się Ann.
-Pewnie do biblioteki, obsesyjnie poszukiwać czegoś czym mógłby się podlizać Slughornowi-Mel bardzo źle znosiła brak uwagi ze strony nauczyciela eliksirów.

Tom wbiegł pędem do biblioteki.
-Dzień dobry- w pośpiechu przywitał bibliotekarkę i od razu udał się do pólek z historią magii.
-,, Procesy czarownic", ,,Euzebiusz Craft- minister stulecia" Co za głupie bachory, nawet książki na miejsce nie potrafią odłożyć...- mruczał do siebie-Gdzie to może być...
-Mam !-powiedział i wyciągnął trochę podniszczony egzemplarz ,,Historii Hogwartu". Usiadł w jak najodleglejszym końcu biblioteki i otworzył książkę na rozdziale Załozyciele Hogwartu...

Już dwie godziny wpatrywał się w godło Slytherinu, a po głowie kołatały mu się strzępki różnych myśli.,,Wąż, mowa weży, Slytherin, ukryta groza. Ukryta? Gdzie ukryta? Wąż... Anakonda? Nie, na pewno nie... Musze iść do łazienki..."
-Łazienki?! No tak Łazienka!!!!-wykrzyknąl, zupełnie nie zwracając uwagi na to że przygląda mu się cała biblioteka.Wybiegł na korytarz, gorączkowo myśląc:,, Łazienka! No tak to takie proste! Tylko która? I jaki wąż?..."

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie mam pojęcia dlaczego komentarze nie chcą się dodać.

Anonimowy pisze...

Wreszcie znalazłam odrobinę czasu na dodanie cię do linków i naskrobanie komentarza. Cóż, widzę, że z notki na notkę idzie ci co raz lepiej, widzę nawet wyłaniający się zza treści szkic akcji. Trochę denerwują mnie te skomplikowane imiona dziewcząt - ślizgonek, bo nie mogę spamiętać, która jest która... Troszkę błędów interpunkcyjnych, ale kto by się przejmował... Tak trzymaj! Jestem ciekawa, jak rozwiniesz wątek Toma i rozwikłania zagadki komnaty tajemnic... I czy jakoś mądrze pociągniesz wątek romansu Tom-Annabelle...

Pozdrawiam, narcyzablack-tomriddle.blog.onet.pl

Anonimowy pisze...

jest opowieść jak klop a twoja opowieść i rysunki do dupy

Anonimowy pisze...

Anonim powyżej ma racje...acha! NIE KRADNIJ MI CHŁOPAKA!!!!!

Anonimowy pisze...

Nie rozumiem dlaczego to krytykujecie.Moim skromnym zdaniem mi się bardzo podoba(mówię szczerzę ,nie podlizując się)
A poza tym napiszcie coś sami ,a nie potraficie innych krytykować.Wiem ponieważ sama piszę takie opowiadania.Życzę powodzenia w pisaniu!;)